Dedykacja, tytuł i ogólny pomysł na wpis bierze się z tego, że co roku jeżdżę z nią na wesela.
Oczywiście jako osoba towarzysząca, ponieważ wesela odbywają się w jej rodzinie.
W tamtym roku pojechaliśmy na 2 wesele, jedno po drugim.
Wrzesień piękny miesiąc, pogoda dopisuję więc wiadomo że jedziemy na wesele.
To może niedorzeczne, ale już bez pytania wiemy, że szykuje się kolejne.
Zanim dostaniemy zaproszenie możemy dobierać stroje, i ustalać detale.
W tym roku tak samo jak i w poprzednim wesele odbyło się w pierwszy weekend września.
*
*
Rodzina przyjaciółki widzi mnie pierwszy raz na oczy, a tematów mają na kolejny rok.
Jak zawsze jesteśmy gwiazdami parkietu, a panna młoda z tamtego roku na tegorocznym weselu mówi, ze pamięta mnie ze swojego wesele. Świetna sprawa dziadkowie przytulają się i mnie całują, chociaż widzieli mnie zaledwie dwa razy. Chyba taki mam charakter, że przypadam do gustu.
3 w nocy a babcia o ostatkach sił, wywija ze mną na parkiecie jakby miała 20 lat!
I myślę, że dlatego gdy jedziemy tam w odwiedziny babcia traktuje mnie jak swojego wnuczka.
Nie wiem jak wy ale nie cierpię tych wszystkich konkursów, może dlatego, że nie jestem wśród swojej rodziny. Myślicie, że przyjaciółce to przeszkadza? Oj nie, i gdy tylko staram się schować za którymś z gości słyszę "Kuba nie chowaj się, zabierzcie jego" I wtedy wszystkie oczy na sali zwrócone są w moją stronę, a ja cały czerwony idę na środek i zabieram się do udziału w konkursie.
Żarty o 2/3 w nocy są najlepsze, a klimat daje się we znaki i czuje, że znam tych ludzi już kilka lat.
Mimo tego, że poznaliśmy się jakieś 7 godzin wcześniej. Wszyscy są tak serdeczni i mili, że mógłbym pomimo zmęczenia bawić się kolejne 7. Opowiedzcie mi jakie wy macie uczucia dotyczące wesel i jak często na nich bywacie.
*
*